Inwestorzy nad Wisłą
13 lutego 2007Fragment komentarza Marka Magierowskiego z Rzeczpospolitej na temat rekordowej wielkości inwestycji zagranicznych w Polsce (dane NBP: bilans płatniczy – grudzień 2006):
Rekordowe inwestycje zagraniczne (blisko 15 mld dolarów i wzrost o ok. 50 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem) świadczą o tym, że Polska całkiem nieźle daje sobie radę w globalnym wyścigu szczurów. Paradoksalnie, bo przecież na zdrowy rozum żaden przedsiębiorca nie powinien pchać się do kraju, w którym trudno się z kimkolwiek dogadać po angielsku, gdzie załatwienie najmniejszej formalności trwa wieczność, lotniska wyglądają jak bazary, a bazary (z pirackimi płytami i programami komputerowymi) mają wielkość lotnisk.
A jednak się pchają. Może dlatego, że nie muszą już rozmawiać o swoich planach z nieruchawymi urzędnikami państwowymi, którzy częstują ich na powitanie grymasem nieufności i pytaniem „Kto za tym wszystkim stoi?”. Zagraniczni biznesmeni coraz częściej ustalają szczegóły inwestycji z prezydentami i burmistrzami miast. To bardzo zdrowy objaw: im bardziej wolnorynkowa i zdecentralizowana gospodarka, tym większą rolę w przyciąganiu inwestorów odgrywają samorządy. To również cecha odróżniająca prawdziwe demokracje od krajów rządzonych w sposób autorytarny. Cóż z tego, że w Kazachstanie inwestycje zagraniczne wzrosły w zeszłym roku o 275 proc. (z 1,7 mld do 6,5 mld dolarów), skoro wszystkie interesy załatwia się tam w gabinecie prezydenta Nazarbajewa. Korzysta na tym jedynie kasta uprzywilejowanych, a nie cała gospodarka.
Rzeczywiście fakt godny odnotowania. 15 mld USD napływu BIZ (bezpośrednich inwestycji zagranicznych) do Polski to prawdziwy rekord. Udział władz samorządowych w tym sukcesie jest bezdyskusyjny. Warto jednak pamiętać, że Polityka kreowana przez władzę centralną stanowi zasadniczy element strategii stymulowania BIZ. Wytycza ona ramy dla funkcjonowania inwestorów zagranicznych. Ramy te muszą być uzupełnione szeregiem działań podejmowanych już na szczeblu lokalnym. I widać, że w wielu wypadkach udaje się to znakomicie (Wrocław,Łódź)
Rola czołowych przedstawicieli władz centralnych w procesie inwestycyjnym jest bardzo ważna, ponieważ daje odczuć inwestorom zagranicznym, że ich decyzje mają duże znaczenie dla Polski. Przykłady BIZ, w przypadku których negocjacje na szczeblu krajowym odegrały znaczącą rolę to m.in. – LG.Philips LCD oraz Centrum świadczenia usług księgowych i informatycznych firmy VOLVO (Wrocław).
W dalszej części komentarza, którego fragment przytoczył Szymon, pada stwierdzenie, że koszty pracy nie stanowią już głównego bodźca dla napływu BIZ do Polski. Są bowiem państwa, w których cena siły roboczej jest rachityczna w porównaniu do naszego kraju (pada tu przykład Bangladeszu ). Przeczą temu badania opinii inwestorów zagranicznych przeprowadzone przez CBM INDICATOR na zlecenie PAIiIZ, gdzie niski koszt siły roboczej w Polsce stanowi ciągle ważną zachętę dla firm zagranicznych. Poza tym – abstrahując od całej gamy determinant napływu BIZ- warto zauważyć, że inwestorzy zagraniczni w swoich kalkulacjach rozpatrują przeważnie stosunek produktywności siły roboczej do jej kosztu. W Polsce wydajność pracy jest ciągle znacząco większa niż w przytoczonym Bangladeszu…
Oczywiście, że niskie koszty pracy są jednym z głównych czynników przyciągająych inwestorów. W niektórych branżach (odzież) to wskaźnik dominujący; wtedy nawet polskie firmy przenoszą produkcję do Chin.
Tym niemniej, jak wykazują rankingi konkurencyjności przygotowywane np. przez International Institute for Management Development (IMD), konkurencyjność oparta na niskich kosztach produkcji odchodzi w przeszłość. Niskie koszty pracy w połączeniu z agresywną polityką podatkową są wyjątkowo mocną zachętą dla inwestorów, ale niestety ten sposób budowania konkurencyjności charakteryzują bardzo krótkotrwałe efekty. Z jednej strony koszty pracy bardzo ulegają szybkiemu wzrostowi w sytuacji dynamicznego rozwoju gospodarki, a z drugiej strony w długim okresie dla przedsiębiorstw dużo istotniejsze są kwestie takie jak: komfort działalności biznesowej, infrastruktura technologiczna i logistyczna, zdrowy system finansowy, rozwój naukowy kraju.
Ponadto kraje utożsamiane z niskimi kosztami pracy przestały już być tak „zacofanymi” rynkami, za jakie powszechnie się je uważa. W raporcie IMD z 2004 roku pisze się o 3 etapach rozwoju „azjatyckich tygrysów”, które najczęściej służą jako punkt odniesienia w dyskusji o niskich kosztach pracy: