Tajemnice PKB
9 czerwca 2007Wszyscy ekonomiści wiedzą co to jest PKB. Przynajmniej w ogólnym zarysie powinni również wiedzieć, co ten wskaźnik zawiera i reprezentuje. Jednak sam proces jego liczenia jest bardzo skomplikowaną procedurą statystyczną i niewielu ma ochotę się temu dokładnie przyglądać. A dzieje się tam dużo ciekawych rzeczy, które mogą istotnie wpływać na wnioski z analiz ekonomicznych. Powoduje to, że co jakiś czas naukowcy spierają się jak i czy w ogóle liczyć produkt krajowy brutto. W ostatnich dniach pojawiły się dwa zupełnie nowe artykuły na temat problemów z tym agregatem:
- jeden na temat różnic w PKB per capita pomiędzy USA i EU (Alberto Alesina, Guido Tabellini: US-Europe income gap: Is it for real?);
- drugi na temat urojonego PKB w USA (Michael Mandel: The Real Cost Of Offshoring).
Studenci już w ramach podstawowego kursu makroekonomii poznają definicję produktu krajowego brutto (gross domestic product), jako miary całkowitej produkcji dóbr i usług określonego kraju w danym roku bez względu na to, kto jest właścicielem czynników produkcji. Dowiadują się nawet, że PKB można policzyć na trzy sposoby:
- sumując wartość produktów finalnych wytworzonych w gospodarce (lub inaczej to ujmując, sumując wartość dodaną na wszystkich etapach gospodarowania),
- sumując wszystkie wydatki na dobra i usługi finalne,
- albo sumując dochody właścicieli wszystkich czynników produkcji.
Do tego momentu wszystko wygląda nadzwyczaj prosto. Cały problem tkwi jednak w tym, że gospodarka to nie zakład fryzjerski czy fabryka stali, gdzie wszystko jest pięknie zapisane i łatwe do policzenia. To gigantyczny zbiór podmiotów i operacji gospodarczych, których ilość i różnorodność uniemożliwiają na dobrą sprawę łatwe podsumowanie. Dlatego założenia teoretyczne są przekształcane w wymierne wartości zagregowane przez sztab statystyków ekonomicznych prowadzących tzw. rachunki narodowe zgodnie z określoną metodologią. Metody te, choć bardzo drobiazgowe i szczegółowo zdefiniowane w ramach międzynarodowego System of National Accounts 1993 (SNA93) oraz unijnego European System of National and Regional Accounts 1995 (ESA95), z konieczności muszą upraszczać i szacować pewne kategorie ekonomiczne. Niestety, czasem prowadzi to do różnych problemów analitycznych…
Głównym tematem aktualnego wydania amerykańskiego BusinessWeek jest zjawisko nazwane ’phantom GDP’. Okazuje się, że pomiary PKB w USA mogą być zawyżone gdyż nie uwzględniają prawdziwego wpływu offshoringu na gospodarkę. Przyczyna błędu tkwi w metodologii liczenia cen towarów importowanych przez Bureau of Labor Statistics. Statystyka ta nie jest bowiem w stanie wychwycić obniżenia kosztów produkcji firm, które przenoszą produkcję za granicę, a co za tym idzie zawyża wartość produktu krajowego.
Na zupełnie inny problem z liczeniem PKB wskazują Alesina i Tabellini. Według tych ekonomistów różnica pomiędzy PKB per capita w Europie i w USA byłaby znacznie większa (na niekorzyść Europy), gdyby PKB uwzględniało produkcję gospodarstw domowych i inwestycje niematerialne (np. wiedza).
Dwa lata temu dyskusja o tym, jak liczone jest PKB głośna była także w Polsce. Dane za pierwszy kwartał 2005 roku dość mocno zaskoczyły analityków. Profesor Leszek Zienkowski wyjaśniał wtedy:
Obliczenia PKB i jego elementów opierają się w znacznym stopniu na tzw. szacunkach eksperckich, a nie wyłącznie na podstawowych danych statystycznych zbieranych od jednostek sprawozdawczych. Jest to zgodne z zaleceniami Eurostatu i standardami postępowania we wszystkich krajach OECD (rachunki narodowe są specjalną dziedziną statystyki). Szacunki kwartalne są przy tym obarczone większym marginesem błędu od szacunków rocznych.
Trudno obecnie określić, jaki procent wartości PKB przypisać należy „informacjom pewnym”, a jaki „niepewnym”, szacunkowym (warto by to zbadać pozycja po pozycji, ale może to zrobić chyba tylko GUS). Oceny ekspertów są różne, ale można sądzić, że co najmniej około jednej trzeciej wartości PKB jest wynikiem, jak się to określa, ryzykownych szacunków. Szacunki te – co warto podkreślić – w większości przypadków nie są prowadzone na podstawie standardowych procedur, ale opinii ekspertów, którzy biorą pod uwagę różne rozproszone informacje oraz doświadczenia z lat ubiegłych.
Jeszcze wcześniej – 14 października 2004 roku – The Economist studził trochę zachwyty nad wysokim PKB Irlandii, zwracając uwagę na charakter tego wskaźnika dla tej gospodarki i na duże różnice pomiędzy produktem krajowym brutto a produktem narodowym brutto (całkowita produkcja z krajowych czynników produkcji):
GDP is the more common measure of national income, to which GNP adds an item known as net transfers of factor incomes. This means adding the overseas profits of Irish companies that are repatriated to Ireland, and subtracting the profits of foreign multinationals operating in Ireland that are sent abroad. In most countries the two numbers will be small, and may also broadly balance out. But because of Ireland’s large FDI base, coupled with its enticingly low corporate taxes, lots of big foreign companies make (or at least report) big profits in Ireland which they transfer back to their head offices. As a result, Ireland’s GNP is as much as 25% smaller than its GDP.
What this means in practice is that GDP figures overstate the national income available to Irish people to spend.
Czego uczą powyższe przykłady? Nie należy fetyszyzować wskaźników. PKB jest bardzo ważnym agregatem i pozwala dokonywać wielu analiz i porównań. Ale konieczna jest świadomość jego wad i braków. Wiedząc, czego nie uwzględnia, a co jest tylko szacunkiem, dowiadujemy się również, jakie wnioski mamy prawo z niego wyciągać, a jakie – nie. Nie bez powodu główny twórca rachunków narodowych, laureat 3. w historii nagrody Nobla z ekonomii (1971), Simon Kuznets ostrzegał w latach 60. XX wieku (Clifford Cobb, Ted Halstead, Jonathan Rowe: If the GDP is Up, Why is America Down?):
Distinctions must be kept in mind between quantity and quality of growth, between its costs and return, and between the short and the long run.