Chiński inwestor
14 września 2007Ciekawą analizę konsekwencji sporych chińskich inwestycji zagranicznych autorstwa Philipa Lane’a przeczytać można na VoxEU.org. Najgłośniejsze chińskie akwizycje ostatnich lat to Thomson (TCL) i dział produkcji komputerów IBM (Lenovo). Ich rodzime marki – np. Haier – też zaczynają zdobywać rynki zagraniczne (więcej silnych chińskich marek w raporcie Interbrand).
Warto zwrócić uwagę, że choć powszechnie Chiny (jak i inne kraje Azji Południowo-Wschodniej) wciąż uznaje się za typowego taniego wytwórcę, to w rzeczywistości tamtejsza gospodarka jest dużo bardziej zaawansowana.
IMD w rankingu konkurencyjności z roku 2004 wskazywał na następujące kroki w rozwoju gospodarek azjatyckich:
- Dostarczanie „wkładu” dla przedsiębiorstw japońskich, amerykańskich i europejskich (Chiny stają się dominującym wytwórcą gospodarki światowej, Indie specjalizują się w outsourcingu usług, a w Tajlandii montuje się półprodukty).
- Zwiększa się siła nabywcza i powstaje klasa średnia, która tworzy i akumuluje prywatne bogactwo. W konsekwencji rozwija się coraz silniejszy rynek wewnętrzny. Wystarczy spojrzeć na Chiny, które są obecnie najszybciej rosnącym rynkiem telefonów komórkowych, samochodów, stali i innych dóbr konsumpcyjnych i przemysłowych.
- Powstają duże korporacje, które zaczynają eksportować lokalne marki i inwestują za granicą przez co stają się korporacjami globalnymi.
Śmiało można stwierdzić, że w Chinach mamy już do czynienia z 3. etapem. Pamiętać trzeba jednak, że etap 1. wciąż się tam jeszcze nie skończył. Jak to możliwe? Przede wszystkim za sprawą ogromnych dysproporcji w rozwoju poszczególnych regionów: rolniczy zachód i przemysłowy wschód z rozwiniętymi metropoliami. Chiński smok jest po prostu bardzo długi: ogon jeszcze na polu ryżowym, a ogień z pyska już podgrzewa nastroje na międzynarodowych rynkach finansowych.