Dopłat, dopłat i jeszcze raz dopłat
23 stycznia 2010Dopłat, dopłat i jeszcze raz dopłat. Tego chcą polscy rolnicy – donosi wyborcza.biz. Podstawowy problem z dopłatami i środkami pomocowymi jest zawsze taki sam: komu dawać? Dasz słabemu, żeby się rozwinął – jest spore prawdopodobieństwo, że zmarnuje. Dasz silnemu, bo gwarantuje lepsze wykorzystanie środków – pogłębiasz przepaść rozwojową.
Rozwiązaniem problemu może być tylko komplikacja systemu w sposób, który będzie uwzględniał czynniki motywujące do pożądanych zachowań (np. do rozwijania działalności). Dla ekonomistów nie powinno to być przeszkodą: w końcu ekonomia to głównie nauka o motywacjach ludzkich poczynań.
Szkopuł w tym, że dopłaty bezpośrednie nijak nie pasują do tej koncepcji. Nie ma mowy o motywowaniu, skoro pieniądze dostają Ci, co po prostu MAJĄ ziemię, bez względu na to, jak ją wykorzystują. Z ekonomią ma to wspólnego niewiele, za to z polityką – zbyt dużo.
Pokażcie mi odważnego, który zreformuje politykę rolną Unii Europejskiej zaczynając od likwidacji dopłat do hektarów. Należy się – odpowiedzą mu rolnicy. Bo inni dostają, bo dostają więcej, bo dostawali wcześniej, bo praca ciężka, bo ceny niskie, bo się nie opłaca… Polityka Panie, polityka…
Faktycznie redystrybucja to wielki problem. Czy z punktu widzenia tego postu jedynym społecznie uczciwym rozwiązaniem jest polityka liberalna? Wygląda na to, że najuczciwiej jest nie pobierać podatków i w związku z tym wcale nie wypłacać dopłat.
Podobny problem tyczy się innych transferów socjalnych. Bo niby dlaczego budżet wypłaca komuś zasiłek za to, że nie pracuje?
Moim zdaniem nie sam fakt redystrybucji jest problemem a metody jej dokonywania. Są metody lepsze i gorsze. Jeśli zasady dopłat/zasiłków skłaniają do nic-nie-robienia to są po prostu źle pomyślane. Jeśli promują innowację, motywują do zmian – to jestem jak najbardziej za.
Które dopłaty wg Ciebie promują innowację i motywują do zmian? Ludzie chcą dostawać za darmo i bez wysiłku. Takie dopłaty nigdy nie będą dominować.
Motywacja finansowa działa na na większość osób. Właśnie dlatego, że chcą dostawać za darmo. Więc jeśli powiesz, że dofinansujesz 50% kosztów modernizacji gospodarstwa lub inwestycji firmy o określonym typie to na pewno znajdzie się kolejka chętnych, a ty (dający kasę) osiągniesz efekt, jaki zamierzyłeś. Ale tu pojawia się kolejne pytanie: czy takie sztucznie wzbudzone działanie gospodarcze ma szansę na przetrwanie w dłuższym okresie. Czy sztucznie wykreowana inwestycja nie skończy się fiaskiem?
Generalnie podzielam Twoje zdanie, ale również mam wątpliwości. Tego rodzaju dopłaty są wg mnie nadmiernym oddziaływaniem w wolność rynku i swobodę działań ekonomicznych ludzi. Poza tym dopłaty niosą za sobą ogrom biurokracji i przepisów, a to już całkowite wynaturzenie.
Bardzo ważki problem – WPR. IMHO WPR powinienna zostać albo:
a) zlikwidowana – osobiście bym wolał, ale to nierealne;
b) przekształcona na wzór systemu amerykańskiego, gdzie fakt istnienia dopłat determinuje stosunkowo niski poziom cen żywności np. dla gosp. domowych i przemysłu spożywczego. Czyli mamy aktywność i pośrednio korzyść dla gospodarki.
Ma Pan dr racje WPR (przynajmniej jego główne założenia) jak jeszcze kilka kwiatków będących zdobyczą Wellfare State jest z natury patogenne i populistyczne. Casus „becikowego” pokazuje, iż grosz publiczny przecieka przez ręce często populistycznej większości(np. Pieniądze z becikowego mogłyby-między innymi- zasilić rozważną i wielopłaszczyznową politykę prorodzinną). Zgadzam się państwo, jeżeli wchodzi w takie sfery to tylko rozważnie.