Wschodnia etykietka zielonej wyspy na czerwonym morzu
12 stycznia 2010Zmienne powodzenie z jakim kraje naszego regionu radzą sobie ze skutkami spowolnienia gospodarczego sprawia, że coraz trudniej mówić o nich jako o jednej, spójnej grupie – twierdzi The Economist i wyrokuje, że z gospodarczego punktu widzenia termin „Europa Wschodnia” ma coraz mniejszy sens.
Nigdy zresztą, zdaniem brytyjskiego tygodnika, nie była to etykietka trafna, a dziwactwo, dla istnienia którego jedynym uzasadnieniem był fakt, że państwa nazywane wschodnioeuropejskimi wyłoniły się spod ciężkiej sowieckiej łapy. Nie można ich więc wrzucać do jednego worka, ponieważ zawodzą w takiej kategoryzacji i kryteria geograficzne (Czechy leżą w centrum Europy, a Grecja i Cypr na jej południowo-wschodnich opłotkach) i gospodarcze (Słoweńcy i Czesi przegonili już „zachodnią” Portugalię w wielkości PKB per capita) i polityczne (Włosi i Grecy biją na głowę choćby Polskę pod względem problemów korupcyjnych).
Economist twierdzi, że takie przyklejanie łatki jest dla wielu krajów niesprawiedliwe:
„Polacy, Czesi, Estończycy i inni mają nadzieję, że wkrótce porzucą etykietę „nowych” [krajów UE – przyp. BŁ] i będą oceniani na podstawie własnej wartości, nie historii”.
Cóż, łatka łatce nierówna. Ta „wschodnia” doskwiera, na razie jednak, za sprawą premiera, próbujemy sobie doszyć inną – jedynej zielonej wyspy na czerwonym morzu recesji w Europie. W kraju łatka trzyma się mocno, jak twierdzi minister finansów mówi się o niej „(…) w autobusie, w sklepie, podczas niedzielnego obiadu.” Jedyny jej zagraniczny ślad znalazłem tutaj, a szkoda bo gdyby to barwne porównanie dotarło do szerszej publiczności za granicą, mogłoby nam przynieść spore korzyści wizerunkowe.
Wg mnie ciężko zdobyć łatkę zielonej wyspy na podstawie jednego (choć przyznam, że ważnego) wskaźnika, z którego zresztą Europa chce zrezygnować. Utrzymanie wzrostu przez okres jednego roku to dobry początek. Mówi się, że przed Polską otwarta droga do złotej dekady rozwoju gospodarczego. Myślę, że dopiero wtedy moglibyśmy liczyć na przyklejenie łatki tygrysa. Na razie to za mało i wbrew słowom ministra o Polsce jako zielonej wyspie nie mówi się ani w Europie, ani w autobusie ani nawet w maglu.
Język popkultury i marketingu śmiało podbija i tak „sztywne” obszary życia jak gospodarka. I tu więc – przynajmniej w przekazie medialnym – liczą się barwne porównania. Oczywiście trzeba je budować latami (właśnie tygrysy) i często łożyć na budowanie marki, ale wydaje się, że pojawienie się tego właśnie porównania na ekranie CNN czy łamach Financial Times, byłoby jak najbardziej pożądane właśnie ze względu na utrwalanie solidnej marki. Hiszpania nie reklamuje się przecież: mamy największą liczbę zagranicznych turystów w Europie (nie wiem czy mają :)), ale: Uśmiechnij się, jesteś w Hiszpanii. Turystyka i sytuacja makroekonomiczna to oczywiście dwie inne rzeczy, ale zgrabne hasło i tu, i tu jest równie cenne.
komentarz Financial Times jest poprawny. Mit „Zielonej wyspy” już prysnął !