Korzyści i koszty wzrostu płacy minimalnej
18 czerwca 2007Rzekomy projekt zharmonizowania płacy minimalnej na poziomie całej Unii Europejskiej stał się zarzewiem dla rozlicznych dyskusji nad konsekwencjami tego typu inicjatyw. Zgodnie z doniesieniami Dziennika wynagrodzenie minimalne we wszystkich państwach UE miałoby zostać ujednolicone i kształtować się na poziomie średniej unijnej, a więc 600 euro (około 2300 złotych). Przy dzisiejszych 936 złotych brutto kwota ta jest rzeczywiście imponująca. Wzrost zarobków w takim wymiarze z całą pewnością szybko poszerzyłby grono zwolenników integracji europejskiej. Czy zachwyt nad koncepcją wyrównanej stawki nie zacząłby jednak z czasem ustępować miejsca mniej szlachetnym uczuciom oraz niewybrednym komentarzom- także głównych jej beneficjentów? Jakim wynikiem zamknąłby się bilans korzyści i strat podwyższonej płacy minimalnej?
Wynagrodzenie minimalne ma na celu gwarantować podstawę bytu pracowników przeciwdziałając ich wyzyskowi. Za interesujący należy uznać fakt, iż w Unii Europejskiej tego rodzaju gwarancja nie jest rozwiązaniem stosowanym przez wszystkie państwa członkowskie w formie ustawowego wyznaczenia minimalnego poziomu płacy dla całej gospodarki. W przypadku Austrii, Danii, Finlandii, Niemiec, Szwecji, Włoch oraz Cypru mamy do czynienia z różnego rodzaju porozumieniami kształtującymi dolny pułap wynagrodzeń w poszczególnych branżach. Na podstawie danych Eurostatu można stwierdzić, że zróżnicowanie stawek płacy minimalnej w UE jest duże. Najwyższy poziom uposażenia oferuje Luksemburg (1503 euro miesięcznie w 2006 r.). Na drugim biegunie- co zrozumiałe- plasują się Bułgaria i Rumunia (odpowiednio 81 i 90 euro). Pozycja Polski (234 euro) nie jest imponująca, aczkolwiek w porównaniu do niektórych nowych państw członkowskich nie budzi kontrowersji. Wysokość płacy minimalnej w naszym kraju stanowi około 35 % średniego wynagrodzenia. W przypadku wielu państw UE analogiczny udział oscyluje w granicach 40 % ( w Luksemburgu i Irlandii około 50 %).
Perspektywa ponad 2,5-krotnego wzrostu płacy minimalnej w Polsce budzi niepokój szerokiego grona ekonomistów. Istota obaw tkwi w przekonaniu, iż podniesienie wynagrodzenia minimalnego skutkować będzie wzrostem kosztów produkcji i świadczenia usług. W konsekwencji – posługując się nomenklaturą z zakresu mikroekonomii – marginalny koszt pracy przewyższy wartość marginalnego produktu pracy. To z kolei będzie oznaczało zaprzestanie dodatkowego zatrudniania, a nawet rozpoczęcie jego redukcji. Zaprezentowana wyżej sekwencja skutków podwyżki wynagrodzenia minimalnego uderzy przede wszystkim w osoby nie posiadające doświadczenia zawodowego (np. absolwentów) oraz w pracowników nie wykwalifikowanych. Głównie oni bowiem stanowią grupę zatrudnionych, do której odnosi się kategoria płacy minimalnej (około 4% ogółu pracujących). Firmy, których działalność opiera się m.in. na tego typu sile roboczej, nie będą zainteresowane pozyskiwaniem kolejnych pracowników, a wręcz przeciwnie mogą zacząć rozważać zmniejszenie liczebności załogi. Oczywiście nietrudno sobie wyobrazić, iż w obliczu znaczącego wzrostu wynagrodzeń pracowników nie wykwalifikowanych nastąpi presja na podwyżkę płac ze strony personelu wyższego szczebla, i to nie tylko w firmach wypłacających minimalne wynagrodzenie. To z kolei będzie kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost jednostkowego kosztu pracy i tym samym na obniżenie konkurencyjności na rynku.
Negatywne konsekwencje ustanowienia płacy minimalnej na relatywnie wysokim poziomie mogą być w pewnym stopniu absorbowane w okresie prosperity (choć i tak stanowią spory balast). Inaczej wygląda sytuacja w czasie pogorszenia się koniunktury na rynku. W takim wypadku przedsiębiorstwa chcąc zredukować koszty zmniejszają zatrudnienie zwiększając tym samym bezrobocie. Dzieje się tak, gdyż ograniczeniu podlega mechanizm elastycznych płac. Spadający popyt na dobra w czasie dekoniunktury przyczynia się do obniżki ich cen. Przedsiębiorstwo powinno w takim okresie obniżyć wynagrodzenia swoim pracownikom, aby utrzymać poziom produkcji i nie dopuścić do zwolnień. Skala redukcji (elastyczności) uposażeń jest jednak ograniczona przez płacę minimalną- tym bardziej , im owa płaca jest wyższa. Jak łatwo zauważyć, w przypadku firm działających głównie w oparciu o nisko wykwalifikowaną siłę roboczą wysokie wynagrodzenie minimalne może stać się przysłowiowym „gwoździem do trumny” w okresie spowolnionego wzrostu gospodarczego. Może ono również skutecznie blokować napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski.
Jak zostało ukazane wyżej, podwyższona płaca minimalna może skutkować ograniczeniem podaży dóbr i usług. To z kolei – przynajmniej w krótkim okresie – grozi wzrostem cen i tym samym zdynamizowaniem inflacji. Poza tym trzeba pamiętać, że wynagrodzenie minimalne jest swoistym punktem odniesienia dla innych pensji w sektorze prywatnym i budżetowym, jak również dla wielu świadczeń publicznych. Tak więc widać, że wysoki poziom płacy minimalnej może stanowić nie tylko impuls inflacyjny, lecz również być istotnym źródłem problemów budżetowych ze wszystkimi tego negatywnymi następstwami.
Należy także zaakcentować kolejny negatywny aspekt pokaźnego wzrostu stawki płacy minimalnej. Rzecz dotyczy zasadniczej relacji pomiędzy wzrostem produktywności pracy i jej ceną. Owa relacja winna mieć charakter pozytywny. Wzrost wynagrodzenia – ceteris paribus – powinien być rezultatem progresu w zakresie wydajności pracy. Mając na uwadze fakt stosunkowo niewielkiej produktywności nie wykwalifikowanej części zatrudnionych, trzeba stwierdzić, że w przypadku drastycznej podwyżki wynagrodzenia minimalnego wspomniana zależność zostałaby zakłócona.
Oceniając wpływ wysokiej płacy minimalnej na rynek pracy, a ściślej rzecz ujmując na poziom realnego bezrobocia należy przypuszczać, że może być on nieduży. Wiele zwolnionych pracowników może bowiem zostać zatrudnionych w szarej strefie. To samo tyczy się osób dopiero poszukujących pracy. Tak więc wzrost nominalnego, ukazywanego w oficjalnych statystykach bezrobocia nie będzie obrazował rzeczywistych skutków wynagrodzenia minimalnego dla rynku pracy. Wbrew twierdzeniom niektórych ekonomistów nie uznałbym jednak zjawiska powiększania się szarej strefy za pożądany kierunek rozwoju polskiej gospodarki.
Potencjalną korzyścią ustanowienia relatywnie wysokiej płacy minimalnej może być – w opinii zwolenników tej koncepcji – wzrost produktywności siły roboczej. Innymi słowy, pracodawcy będą starali się zrekompensować wzrost uposażeń wyższą wydajnością swoich pracowników. To myślenie jest nieco naiwne, oparte często na założeniu, że o wydajności czynnika pracy decydują sami pracownicy. Tym czasem niebagatelną rolę odgrywa tu techniczne uzbrojenie pracy wymagające dodatkowych inwestycji, a więc również kosztów i czasu (często zbyt długiego czasu, nie pozwalającego uniknąć zwolnień). Oczywiście za pozytywny przejaw należy uznać wzrost inwestycji. Jednakże może się okazać, że dodatkowe nakłady kapitału przyczynią się do zmniejszenia udziału pracowników w produkcji na rzecz różnego rodzaju maszyn i tym samym do wzrostu bezrobocia. Poza tym, czy nie lepiej zachęcać przedsiębiorców do dokonywania inwestycji w inny sposób (np. za pomocą ulg) przy zachowaniu niskiej płacy minimalnej? Myślę, że tego typu rozwiązanie przyniosłoby lepsze rezultaty w zakresie wzrostu konkurencyjności naszego kraju.
Często jako pozytywny aspekt wyższego wynagrodzenia minimalnego wymienia się także wzrost popytu konsumpcyjnego. Efekt ten powinien mieć jednak charakter krótkoterminowy. Jak już zostało wspomniane, płaca minimalna może przyczynić się do wielu niekorzystnych tendencji po stronie podażowej rynku, co w dłuższym czasie z całą pewnością odbiłoby się również na popycie globalnym.
Inną zaletą płacy minimalnej – z którą wyjątkowo trudno się nie zgodzić przynajmniej na gruncie teoretycznym – jest rola jaką może ona odegrać w sytuacji monopsonu na rynku pracy. W przypadku tego typu struktury rynkowej dane przedsiębiorstwo (lub kartel pracodawców) ustala wynagrodzenie na poziomie niższym niż miałoby to miejsce na doskonale konkurencyjnym rynku pracy. Ustalenie wynagrodzenia minimalnego na poziomie zbliżonym do równowagi rynkowej przeciwdziałałoby tego typu niekorzystnym tendencjom.
Dotychczas zostały przeanalizowane różne profity i koszty związane z podwyższeniem minimalnej, gwarantowanej stawki płacy. Jednakże warto przez chwilę zastanowić się, czy w obecnych warunkach stawka może ulec radykalnemu obniżeniu lub nawet całkowitemu zniesieniu? Przy działającym obecnie systemie zasiłków tego typu rozwiązanie mogłoby pogłębić zjawisko bezrobocia. Jeżeli bowiem pensja obniżyłaby się do poziomu zasiłku to jej „realna” wartość dla pracownika (wysokość pensji- wysokość zasiłku) wyniosłaby zero. Tym samym pracownicy nie mieliby żadnego bodźca do kontynuowania pracy (częstokroć taki bodziec nie działa nawet przy stosunkowo niewielkich dodatnich „realnych” wartościach płacy).
Podsumowując należy stwierdzić, iż zdecydowana większość argumentów kwestionuje radykalne podnoszenie płacy minimalnej, a nawet przemawia za koniecznością jej wyeliminowania. Redukcja (czy też likwidacja) minimalnego wynagrodzenia wymagałaby jednak szeregu zdecydowanych działań polegających na obniżeniu pozapłacowych kosztów pracy, uelastycznieniu rynku pracy, a także zweryfikowaniu działalności systemu świadczeń dla bezrobotnych. W warunkach funkcjonowania płacy minimalnej bardzo rozsądny wydaje się być postulat o jej zróżnicowaniu regionalnym. Realizacja tego rodzaju koncepcji byłaby istotnym elementem aktywizacji gospodarczej m.in. wschodnich regionów Polski.