O dotowaniu produkcji rolnej
5 czerwca 2007Aktualny tygodnik Wprost (23/2007, 10.06.2007) politycznie niepoprawnie o dotowaniu produkcji żywności:
Które produkty – jeżeli w ogóle – należy dotować: te, których jest mało, czy te, których jest nadmiar? Świat najwięcej pieniędzy wydaje na dotowanie produkcji żywności, której w skali świata jest nadmiar. Dotowanie rolnictwa przez największych i najbogatszych sprawia, że kraje Trzeciego Świata nie powiększają produkcji, bowiem napotyka ona na barierę popytową. O tym, że jest to nonsens, wiedzą wszyscy. A Światowa Organizacja Handlu udaje, że namawia wszystkich do zniesienia subwencji, zaś reprezentujący UE komisarz ds. handlu Peter Mandelson udaje, że jest za. Milczy w tej sprawie Polska. A szkoda, bo koszty produkcji żywności są u nas znacznie niższe niż na Zachodzie, możliwości wzrostu produkcji duże, a jakość – porównywalna. Na liberalizacji rynku Polska więc by zyskała.
Niezbyt głęboka to analiza, ale temat ważny i należą się brawa za odwagę. Tylko z wnioskami proszę ostrożniej. Zyski z liberalizacji rynku dla producentów (bo o to chyba chodziło autorowi tej notki) są potencjalne. Tak samo jak możliwości wzrostu i niskie koszty wytwarzania (z czym można polemizować). Żeby skorzystać na wolnej konkurencji trzeba być konkurencyjnym, czyli lepszym od konkurentów. Niestety, aktualna sytuacja na rynku produkcji rolnej w Polsce raczej nie motywuje do intensywnych zmian. Ciekawe, ile środków z unijnych funduszy na rolnictwo zostanie przeznaczonych na faktyczne inwestycje, a ile umożliwi po prostu przetrwanie producentom nieefektywnym…
Temat odrobinę rozwija na swoim blogu Michał Zieliński.