Aborcja a przestępczość
29 stycznia 2008Autorzy dowodzą istnienia związku między zalegalizowaniem aborcji w USA w latach 70. i 80. XX wieku a spadkiem przestępczości w latach 90. XX wieku. Stany, które zalegalizowały aborcję wcześniej, wcześniej doświadczyły spadku przestępczości. W stanach, w których liczba aborcji dokonywanych w latach 70. i 80. XX wieku była wyższa niż w innych częściach USA, zauważyć można później gwałtowniejszy spadek przestępczości. Zdaniem autorów wpływ legalizacji aborcji odpowiada nawet za 50% późniejszego spadku przestępczości. Główna teza artykułu sprowadza się w uproszczeniu do stwierdzenia, że przestępczość spadła, bo… przestępcy się nie urodzili.
Przyznam, że nie przeczytałem całego 42-stronicowego artykułu, ale wszystkie tego rodzaju „badania” wydają mi się śmieszne. Przed rozpadem ZSRR mieliśmy rosyjskich naukowców i dowcipy o nich, teraz ich rolę dzielnie przejmują amerykańscy. Można by podać co najmniej setkę innych przyczyn, niż właśnie nienarodzeni przestępcy odpowiedzialni za spadek przestępczości. Większość takich zależności jak wspomniana występuje równolegle do objaśnianego zjawiska (tutaj przestępczości). Pewnie obok zalegalizowania wspomnianej aborcji doszło do wielu innych przemian w tych stanach. Może właśnie w tych stanach politycy byli bardziej skłonni do wprowadzania zmian? I może nie właśnie aborcja, tylko niektóre z tych zmian wpłynęły na przestępczość. Każda po trosze.
Problem w tym, że – jak sam przyznajesz – nie czytałeś artykułu. Jak myślisz, dlaczego ma on 42 strony? Żeby rzucić tezę bez próby dowodzenia nie potrzeba marnować aż tyle papieru. Autorzy robią dokładnie to, co sugerujesz: analizują, czy to nie jest zależność pozorna. Oczywiście, że można ich krytykować. Ich praca spotkała się z bardzo silną krytyką. Najcenniejsza była taka, w której wskazywano na błędy w kalkulacjach itp. Ale krytykowanie pracy za to, co się krytykującemu wydaje, że w pracy jest lub czego – jak sądzi – nie ma, jest trochę bez sensu.
Należy rownież zauważyć, że w konkluzji (przyznaję się – nie chce mi się brnąć przez całe) autorzy z całą dobitnością stwierdzają, że w żaden sposób udowodnienie tej tezy nie jest równoznaczne z zachęcaniem do aborcji. Sądzę, że może nie na świecie, ale w Polsce z połowa krytyków się w tym momencie wykruszy.
Pzdr (co tak rzadko piszesz ost?)
Z tym rzadkim pisaniem ostatnio tak wyszło 🙁 Czasu mało. Ale mam ambitne postanowienie poprawy 😉