Kiedy „an oswiadczenie” zamiast „a zaswiadczenia”?

29 stycznia 2010 Wyłączono przez Błażej Łyszczarz

Ofensywa premiera w dwóch odsłonach – rezygnacja z ubiegania się o fotel prezydencki i ogłoszenie założeń reformy finansów publicznych – nie pozostała niezauważona w światowych mediach. Jak donosi gazeta.pl, The Economist chwali Tuska i jego rząd za osiągnięcia gospodarcze i polityczne. W sumie nic nowego. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że u nas w ubiegłym roku było dobrze i że inni wiedzą, że dobrze. Pomińmy więc treść i wydźwięk całości, zwróćmy za to uwagę na pewien fragment.

A big symbolic and practical change is that citizens can increasingly use a simple signed declaration (an oswiadczenia) instead of a costly, time-consuming notarised one (a zaswiadczenia) in their dealings with the state. “We assume that citizens are telling the truth unless there is evidence to the contrary. In the past, the reverse applied,” says Mr Rostowski.

Wbrew słowom ministra, nie przychodzą mi do głowy codzienne sytuacje, w których administracja zrezygnowała z zaświadczeń na rzecz oświadczeń. Przy najpowszechniej załatwianych sprawach urzędowych – meldunku czy rejestracji samochodu – nie doczekaliśmy się dotąd w zasadzie żadnych ułatwień, poza numerkami w kolejce.

Jakże kontrastująca ze słowami Rostowskiego jest wypowiedź premiera sprzed kilku tygodni, który na konferencji prasowej ogłosił, że nie ustaje w walce z administracyjnym oporem o zniesienie obowiązku meldunkowego [cytuję z pamięci – B.Ł.]. Cóż, jak sam Tusk stwierdził wczoraj, pozostaje szefem rządu, bo to pozwala mieć realny wpływ na zmienianie Polski. Pozostaje mieć nadzieję, że wykorzysta tę władzę do skruszenia oporu swych podwładnych (swoją drogą zastanawiające jak to możliwe, że premier musi walczyć o coś z własną administracją). Tym bardziej, że zniesienie obowiązku meldunkowego obiecywał już dość dawno.

READ  Problemy z celem inflacyjnym