Ubezpieczenie od braku biletu
26 marca 2007Jeśli jeździsz komunikacją miejską bez biletu, jesteś o krok od złapania przez kontrolera oraz o krok od… zrozumienia, jak działa rynek ubezpieczeń. Ganesh Kulkarni opisuje w swoim blogu działającą w mieście Mumbaj (kiedyś Bombaj) nieformalną – jak sądzę – ubezpieczalnię zwracającą swoim członkom koszty kar zapłaconych za jazdę na gapę. Pomysł (jak każde ubezpieczenie) opiera się na nikłym prawdopodobieństwie zaistnienia szkody, którą w tym wypadku jest kontrola biletów. Dostateczna liczba ubezpieczonych, stosunkowo mała (przynajmniej w przypadku tego miasta) szansa złapania gapowicza oraz odpowiednia relacja ceny biletu do ceny ubezpieczenia gwarantuje stabilność systemu 😉
Z kolei na blogu Freakonomics w jednym z komentarzy do wpisu o tej indyjskiej przedsiębiorczości jest informacja, że podobna firma działała kiedyś w Polsce. Podobno ubezpieczała od… mandatów drogowych.
No proszę, jaki świetny pomysł. Tylko obawiam się, że w Polsce to raczej nigdy nie zaistnieje z jednego, istotnego powodu: podobno trzykrotna wpadka z kontrolerem w autobusie i mamy założoną kartotekę na policji. Nie jestem pewien, czy ten przepis został już wprowadzony w życie, w każdym razie jakiś czas temu słyszałem takie plany.