O subiektywizmie w ekonomii
7 maja 2007Mark Thoma napisał na blogu Economist’s View:
(…) there is no way to judge the health of the economy without a set of principles for what that means, and those principles will vary according to what each individual thinks is important.
Ocena korzyści/strat w ekonomii jest zawsze subiektywna. Nie zawsze mamy do czynienia z grą o sumie zerowej, ale w prawie każdej sytuacji możemy wskazać te podmioty, dla których pewne zjawiska są mniej lub bardziej korzystne. A dla pełnego obrazu konieczne jest dodatkowo uściślenie, dlaczego uznajemy je za pozytywne lub negatywne.
Fetyszyzacja wskaźników i wskazywanie celów, których osiągnięcie ma być korzystne dla wszystkich bez wyjątku to oszustwo polityków, którzy koniecznie chcą udowodnić, że (po)prowadzą kraj jedyną słuszną drogą rozwoju.
Dokładnie. Bardzo ważne jest, by nie zapomnieć o tym, że filozofia polityczna musi opierać się na etyce. Ekonomia jako nauka jest wolna od wartościowania – o czym się często zapomina (mówi się na przykład że coś jest „nieekonomiczne”, w sensie – uważamy, że to coś jest nieracjonalne).
Zgadzam się z opinią M. Thoma, że nie można oceniać bez zestawu reguł, zasad. Zgadzam się też, że każdy może wyznawać inne zasady. Chciałbym tylko zauważyć, że to nie podważa faktu, że jest możliwe dokonywanie absolutnych ocen utylitarystycznych, konieczne jest jednak do tego oparcie się na uniwersalnej etyce racjonalistycznej.
Rozumiem, że pisząc o konieczności oparcia się na „uniwersalnej etyce racjonalistycznej”, masz na myśli Kanta? Moim zdaniem, przechodzisz w swoim komentarzu na zupełnie inny poziom rozważań. Oczywiście świadomość punktu odniesienia oceny jest wymogiem dla każdego rodzaju wartościowania (dla oceny moralnej będzie taką bazą etyka). Ale to, co napisałem (i o czym pisze Thoma) jest niezależne od etycznej oceny zachowań ekonomicznych (gospodarowania).
Nie miałem na myśli (a z kontekstu całego tekstu Thomy wynika, że jemu też nie o to chodziło) etycznej (moralnej) oceny skutków pewnych zdarzeń ekonomicznych. Chodzi tylko o analizę ekonomiczną.
No i nie przesadzałbym z racjonalnością 🙂 Racjonalność podmiotów gospodarujących to w zasadzie tylko założenie badawcze. Ludzie często nie postępują racjonalnie. Co oczywiście nie oznacza, że ich działań nie można analizować na gruncie ekonomii.
Nie chciałbym się wdawać w dywagacje metodologiczne (ja stoje na stanowisku, że to czy my chcemy nazwać czyjeś działanie racjonalnym, czy też nie – dla analizy ekonomicznej nie ma znaczenia – kwestia prakseologii) – więc pomińmy kwestie racjonalności.
Nie do końca. Przede wszystkim prawo naturalne w rozumieniu tradycji racjonalistycznej (św. Tomasz, Hugo Grocjusz), ale pomińmy tę kwestię, bo to już też dyskutowaliśmy.
Czyli mam rozumieć, że ten „set of principles” to prawa ekonomii? Trochę nie pasuje mi to do dalszego fragmentu mówiącego „those principles will vary according to what each individual thinks is important”. Chyba nie chodzi tu o to, że każdy może sobie wybierać prawa ekonomii, które uzna za ważne?
Proszę mi tylko wyjaśnić o jakim rodzaju wartościowania/oceniania mówimy jeśli chodzi o analizę ekonomiczną (jakiś przykład?), bo obawiam się, że przy tej kwestii znowu okaże się, że nieporozumienie wynika jedynie z semantyki pojęć, których używamy 😉
Nie chodzi o prawa ekonomii. Tylko o interpretację danych na temat funkcjonowania gospodarki i jej podmiotów. Thoma podaje przykład oceny kondycji gospodarczej danego kraju. Jak ocenić, czy sytuacja w gospodarce jest dobra czy zła? Trzeba wybrać wskaźniki, które pokazują różne aspekty i wyciągnąć wnioski. Ale wnioski z takiej analizy są zawsze podporządkowane określonym założeniom dotyczącym stanu pożądanego. Jeśli mamy szybki przyrost PKB i duży deficyt budżetowy to dobrze czy źle? Jeśli mamy bardzo niską inflację a PKB wzrasta powoli to dobrze czy źle? Odpowiedź jest zawsze ta sama: zależy jaki efekt chcemy (chcieliśmy) osiągnąć.
W takim razie faktycznie zmyliło mnie użycie słowa „principles” i miałeś rację, że mój komentarz odbiegł od tematu.